23 gru Przemoc seksualna
Przemoc seksualną kojarzymy z gwałtem, ale tak naprawdę nazywamy nią każdą formę niechcianego kontaktu seksualnego i szereg niepożądanych zachowań o charakterze seksualnym, które naruszają godność kobiety i mają element wrogości, upadlania i zastraszania.
„Nie sądziłam, że to będzie takie trudne”, „Nie miałam pojęcia, że doświadczyłam w swoim życiu tyle przemocy seksualnej”. „Z każdym zaznaczonym »tak« rosło moje zdumienie i ból” – to tylko kilka informacji zwrotnych od kobiet, które wzięły udział w badaniu dotyczącym form przemocy seksualnej. Brak świadomości? Problem z definicją przemocy seksualnej? A może trywializacja nadużyć ze strony społeczeństwa?
Z pewnością istnieje trudność definicyjna w zakresie przemocy seksualnej, trudność z określeniem, które z zachowań seksualnych mieszczą się w pewnych „normach”, a które już je przekraczają? Przemoc seksualną zazwyczaj kojarzymy z sytuacją gwałtu, który bez wątpienia jest przestępstwem, opisanym w kodeksie karnym w art. 197. Gwałt to doprowadzenie innej osoby przemocą, bezprawną groźbą lub podstępem do obcowania płciowego. To każde umyślne działanie sprawcy, mające na celu zaspokojenie jego potrzeb seksualnych, podjęte wbrew woli ofiary, a polegające na jakichkolwiek czynnościach, począwszy od bezpośredniego dotykania intymnych części ciała ofiary (nie tylko narządów płciowych), a skończywszy na aktach penetracyjnych (stosunki seksualne z użyciem ust, odbytu). Do zgwałcenia dochodzi także wtedy, kiedy ofiara wyraża zgodę na współżycie, ale nie akceptuje jego formy, natomiast sprawca tę formę wymusza (ofiara wyraża zgodę na seks, ale nie godzi się na określone zachowania).
Natomiast jeśli na zjawisko przemocy seksualnej spojrzymy szerzej, to nazywamy nią każdą formę niechcianego kontaktu seksualnego. Warto zauważyć, że w takiej sytuacji celem sprawcy nie musi być zaspokojenie swojego popędu płciowego, może być nim chęć poniżenia ofiary lub udowodnienia swojego wpływu na jej wolność i swobodę decydowania o sobie. Istnieje szereg niepożądanych zachowań werbalnych i niewerbalnych o charakterze seksualnym, które naruszają godność kobiety i mają jednocześnie jakiś element wrogości, upadlania i zastraszania. Nazywamy je molestowaniem seksualnym, które oczywiście jest formą przemocy seksualnej.
Właśnie. Niektóre formy przemocy seksualnej spotykają się z wątpliwościami i pytaniami, czy można je w ogóle kwalifikować jako nadużycia na tle seksualnym? Pojawiają się głosy, że sprośne żarty to „tylko” dowcipy niskich lotów, a gwizdanie na kobietę bądź lustrowanie jej wzrokiem powinno jej w zasadzie schlebiać. Gdzie leży granica między „żartem” i „głupią zaczepką” a przemocą? A może wszystko zależy od naszej percepcji tych zachowań?
Myślę, że odbiór i kwalifikacja tych zachowań, jako nadużycia, w dużej mierze zależy od naszej percepcji, która kształtuje się w środowiskach, z których pochodzimy. Niektóre z nas są wychowywane w domach, gdzie kobiety są traktowane w sposób przedmiotowy, sprowadzane do roli obiektu seksualnego. W takiej rodzinie od początku widzą matkę czy ciotkę podległe mężczyznom, z którymi są związane, a czasami nawet posłuszne towarzystwu ojca, spotykającemu się np. na pijackich libacjach. W takich środowiskach kobieta nie poznaje właściwych wzorców zachowania, nikt nie uczy jej szacunku do samej siebie, wyznaczania własnych granic, dbania o swój komfort. Często pojęcie godności jest jej obce, po prostu nie wie, co ono oznacza, poprzez jakie jej zachowania się wyraża? Nierzadko też nie ma świadomości własnych podstawowych praw w relacjach z innymi, np. prawa do odmowy.
Kobiety wychowywane w rodzinach dysfunkcyjnych, w których pojawił się problem przemocy fizycznej i psychicznej czy uzależnienia, nie miały okazji do obserwowania bliskich, serdecznych relacji między kobietą a mężczyzną. Rodzice zajęci swoimi sprawami, często w niewystarczający sposób okazywali troskę i miłość. Wchodząc w dorosłe związki z takimi deficytami, spragnione miłości, wrażliwe, uczuciowe i subtelne często nie potrafią właściwie ocenić zagrożenia. Niejednokrotnie są w stanie znieść wszystko, aby otrzymać każdą porcję uwagi, niewłaściwie interpretowaną jako oznakę miłości.
W rodzinach, w których jest atmosfera bliskości, miłość i wzajemne porozumienie między rodzicami, uczą się szacunku do siebie. Jako dorosłe, kobiety potrafią różnicować zachowania pożądane od niepożądanych, które wzbudzają w nich dyskomfort. Potrafią stawiać granice. Często są bardziej świadome własnych praw. Nie oznacza to, że nie padną ofiarą przemocy seksualnej (np. gwałtu czy innych nadużyć ze strony męża), ale potrafią zdiagnozować to jako zachowanie niewłaściwe, szukają pomocy w specjalistycznych placówkach.
Zdiagnozować, ale czy zareagować? Otoczenie zwykle nie pomaga. Istnieje społeczna presja – i to zarówno ze strony mężczyzn, jak i innych kobiet – by takie chamskie zaczepki zbagatelizować, przemilczeć, obrócić w żart. Kobieta ma nie reagować tak, jak powinna, a najlepiej w ogóle nie reagować, uznać to za coś naturalnego.
Z reagowaniem różnie bywa, tu już wchodzą w grę nasze indywidualne predyspozycje. Jedne z nas są bardziej pewne siebie i asertywne w takich sytuacjach, inne mniej. Jedne z kobiet mają poczucie, że mają prawo reagować i bronić się, a inne mają w sobie dużo lęku, wynikającego z przekonania, że nie powinny. Wiąże się to również z kulturowymi uwarunkowaniami zachowań płciowych i ze stereotypami nadal funkcjonującymi w naszym społeczeństwie. Dziewczynki od wczesnych lat słyszą, że powinny być miłe, grzeczne, uległe, łatwo wybaczające, nie wypada im w ostentacyjny sposób wyrażać swojego zdania i złości. Zdaniem wielu osób chłopcom można wybaczyć więcej, bo ich agresywne zachowania – podporządkowywanie sobie kogoś – są przejawem męskości, na tym budują swoją wartość. Jeśli dojdą do takiego stylu wychowania – stereotypy dotyczące przemocy seksualnej typu „kobiety lubią być zdobywane” czy „jeśli kobieta mówi »nie«, to naprawdę myśli »tak«” – to w sytuacjach społecznych kobietom jest trudno przeciwstawić się presji i zareagować, stawiając jednoznaczną granicę, szczególnie w kwestiach związanych ze sferą seksualną.
Poddajemy się tej presji bierności, „bo lepiej przemilczeć”, „bo to i tak nic nie da”, „bo się narażę”?
Jako psycholog powiem, że to zależy. To bardzo skomplikowane i obawiam się generalizacji. Zgłaszają się do nas kobiety, które doświadczyły w domach przemocy seksualnej i często spotykam się z ich motywami ukrywania tego faktu. Po pierwsze, wierzą w mit, że w małżeństwie lub związku mężczyzna ma prawo do każdej formy zaspokojenia, jak często zechce, tzw. obowiązek małżeński. Po drugie, robią to dla dzieci, aby wychowywały się w pełnej rodzinie itp. Po trzecie, są zależne ekonomicznie od męża i mają przekonanie, że bez niego sobie nie poradzą. W pracy kobiety również rozważają swoją sytuację – czasami świadomie wiele znoszą, z lęku przed zwolnieniem.
A kobiety wolne, niezależne, singielki?
Kobiety, dla których dokuczliwa jest samotność i tak naprawdę szukają stałego związku, też mogą wiele znieść po to, aby się ostatecznie związać i np. mieć możliwość urodzenia potomstwa. Ale z pewnością istnieje cała grupa singielek mających wysokie poczucie własnej wartości, znających swoje prawa, które wchodząc w relacje seksualne, nie pozwolą na złe traktowanie samej siebie.
Czy można w ogóle mówić o „lżejszych” formach przemocy seksualnej? Obrażanie, ocieranie się, klepanie w pośladki – to zachowania, które w powszechnej opinii mają o wiele mniejszy ciężar gatunkowy niż choćby gwałt. A przecież ich konsekwencje także potrafią być bolesne. Jedna z ankietowanych przyznała, że z powodu przykrych komentarzy o dużym biuście zaczęła się garbić i zasłaniać, straciła pewność siebie.
Z punktu widzenia prawa pewnie istnieje coś „lżejszego” i „cięższego”. Z punktu widzenia psychologii – nie. Bo to już kwestia indywidualna, że niektóre kobiety bardzo ciężko doświadczają chociażby spojrzeń, stałego wgapiania się w duży biust, przestają się czuć osobami – kimś, kto jest interesujący z powodu tego, co myśli, przeżywa, a stają się właśnie obiektami seksualnymi. Zdarza się, że kobiety w takich sytuacjach robią operacje zmniejszające biust, nie z powodów zdrowotnych, a po to, by lepiej się czuć. Psychiczne cierpienie nie jest możliwe do zmierzenia…
KOBIETA.ONET.PL