14 lip Poczucie winy
Poczucie winy to złożona emocja związana z wartościowaniem. Aby ją odczuwać, musisz mieć wykształcony system oceniania sytuacji – i siebie w niej – jako dobrego lub złego. Poczucie winy może ci służyć, ale też szkodzić. Jak go używać tak, by na nim skorzystać? Wina to pojęcie widmo. Podobnie jak racja. Istnieje dopiero, gdy funkcjonujemy w obrębie określonego systemu wartości. Aby można było ją ustalić, potrzebny jest arbiter, który rozsądzi sytuację.
Poczucie winy – kiedyś zrobiłem coś, czego dzisiaj bym nie zrobił
Zżerają cię wyrzuty sumienia, bo zrobiłeś coś, czego teraz żałujesz? Poczucie winy ma swoje jasne i ciemne oblicze. Jeśli wiesz, jak korzystać z jej potencjału, będzie ci służyć. Jeśli nie, uniemożliwi pójście na przód, uwięzi w przeszłości i negatywnym myśleniu o sobie. Kiedy jest pożyteczne, a kiedy staje się kulą u nogi?
Anna, mężatka od 14 lat, 8 lat temu po suto zakrapianej imprezie służbowej, poszła do łóżka z kolegą z pracy. Po kilku dniach zmagań ze sobą, gryziona wyrzutami sumienia, zdecydowała się wyznać mężowi prawdę. „Prawda”, jak można się domyślić, bardzo dotknęła męża, powodując widoczny kryzys w parze. Anna czuła się winna, jej mąż skrzywdzony. Ona chciała mu wynagrodzić to, co zrobiła. On oczekiwał wynagrodzenia. Tak działają mechanizmy, które uruchamiają się niemal z automatu w początkowej fazie. Załóżmy, że Anna i jej mąż mimo wszystko chcą być dalej razem i decydują o kontynuowaniu związku. Jak to mogło się potoczyć dalej? Bardzo różnie.
Zrobiłem źle, naprawię to vs. zrobiłem źle, jestem winny
W pierwszej wersji Anna wyciąga wnioski ze swojego postępowania, uświadamia sobie konsekwencje swojego czynu i jego powody, bierze odpowiedzialność za swój udział w kryzysie małżeńskim, część odpowiedzialności oddając mężowi. Nauczyła się mówić mężowi, kiedy czuje się samotna i mało przez niego adorowana, co kiedyś skrywała, szukając ukojenia na zewnątrz. Sama również słucha, tego, co on ma do powiedzenia, nie traktując uwag jak personalnego ataku. Słowem, Anna z mężem potrafili początkowo odczuwane poczucie winy i skrzywdzenie przekształcić we wspólną odpowiedzialność za kryzys w relacji i działania służące poprawie ich więzi. To oczywiście optymistyczna wizja, wymagająca pewnej dojrzałości i chęci obu stron. Pokazuje jednak, że Anna odrobiła lekcję, której naucza poczucie winy. Drugi scenariusz jest bardziej ponury.
Anna na lata pogrąża się w samobiczowaniu. Nigdy tak naprawdę nie porozmawiali z mężem o tym, co się stało. Teraz po czasie, mimo że z boku wydają się przykładową parą, łączy ich w dużej mierze kontrakt „wina- kara”, a nie realna więź. Ona usprawiedliwia wszelkie wybryki męża tym, że przecież to ona zepsuła ich małżeństwo. W imię tego daje mu prawo do krzywdzenia siebie. Znosi w milczeniu jego docinki i nieskrywane zainteresowanie innymi kobietami. W końcu należy jej się kara. W tym wszystkim nie zauważa już nawet tego, że spłaca „dług” już 8. rok. Że stali się wraz z mężem zakładnikami przeszłości. Powtarzają wciąż tę samą klasę przez niezdany lata temu egzamin. Czy bycie w tym jest rozwojowe? Zdecydowanie nie. W tej sytuacji warto się zastanowić, czy potrafię wybaczyć sobie i iść dalej czy może lepiej się rozstać. Oznacza to oczywiście również rozstanie się z poczuciem winy. Paradoksalnie nie wszyscy chcą z niego rezygnować.
Permanentne sterowani poczuciem winy
Nieustannie czujesz się winny, co odciska się na twoim poczuciu własnej wartości? Osoby z silnie rozbudowanym, uwewnętrznionym poczuciem winy budują na nim niemal całe życie, a nawet tożsamość. Nierzadko zdolni, z potencjałem sprawiają wrażenie jakby przepraszali, że żyją.
31-letni, Adam pracuje w firmie, gdzie wymaga się tzw. „wysokiej formy”. Ma świetne kwalifikacje, wykształcenie, jest obowiązkowy, jednak ze względu na ilość obowiązków nie wyrabia się z pracą. Zalega już z trzema projektami, co wywołuje u niego ogromne wyrzuty sumienia. Aby je zminimalizować, zostaje kolejny dzień z rzędu po godzinach. Psuje sobie krew myślami, że powinienem był się bardziej przyłożyć, że przez niego firma ponosi straty, podważa swoją kompetencję. Nie uwzględnia przy tym tego, że wykonanie przydzielonej mu liczby projektów już od samego początku było nierealne do zrealizowania. Nawet gdybyś pracował 24 h na dobę. Nie zauważa, że wszystkie inne zespoły też mają zaległości, co jest normą w firmie, że na jego opóźnienie wpływają też inne czynniki, np. to, że współpracownicy z opóźnieniem dostarczają mu niezbędne raporty. Jeśli podobnie jak Adam, szukasz przyczyny niepowodzeń tylko w sobie, nie na zewnątrz, możliwe, że widzisz i uświadamiasz sobie tylko połowę prawdy.
Osobami o nadmiernie rozbudowanym poczuciu winy łatwiej manipulować, eksploatować je ponad miarę, bo nie stawiają zdrowych granic. Niczym magnes przyciągają środowisko, które chętnie z tego skorzysta: roszczeniowego partnera życiowego, potrzebujących znajomych czy wymagających i bezwzględnych przełożonych, miejsca pracy nastawione na wyzysk.
Są też osoby, które nieświadomie aktywnie poszukają doświadczeń zapewniających doznanie kary oraz osób, które ją wymierzą na nich. Psocą, niczym małe dziecko, które wie, że gdy coś przeskrobie, zostanie ukarane. Można by się np. zastanawiać, co kierowało Anną, gdy wtajemniczyła w zdradę męża: czy chęć poprawy relacji z nim czy raczej potrzeba wyegzekwowania przez kogoś kary? I co kierowało Adamem, gdy godził się na przerastające jego możliwości wymagania?
Bardzo zgrzeszyłem. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem
„Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina” – te słowa spowiedzi powszechnej zna i wypowiadała kiedyś większość z nas. „Winie” towarzyszy gest uderzania się pięścią w pierś, a poprzedza wyznanie grzechów: „Bardzo zgrzeszyłem. Myślą, mową, uczynkiem i zaniedbaniem”. Nasza kultura oparta na systemie wierzeń, m. in. starotestamentowym pojęciu Boga karzącego, wciąż jest głęboko zakorzeniona w grzechu i odbywaniu bolesnej pokuty za ów grzech. Wiara, że wina nie może zostać wybaczona tylko, jeśli doznamy za nią równoważących ją katuszy, może prowadzić do umartwiania się i destrukcji. Warto więc pamiętać o znaczeniu wybaczania, obecnego skądinąd w nowotestamentowej koncepcji Boga miłującego, w tym też wybaczania samemu sobie.
Dobry czy zły? Wina bez systemu wartości nie istnieje
Poczucie winy to złożona emocja związana z wartościowaniem. Aby ją odczuwać, musisz mieć wykształcony system oceniania sytuacji – i siebie w niej – jako dobrego lub złego. Z tego względu małe, dajmy na to 2-letnie dziecko, choć odczuwa proste emocje jak smutek, złość, radość, nie jest w stanie doświadczyć wyrzutów sumienia. Nie uwewnętrzniło jeszcze kulturowego dekalogu zasad. Anna nie czułaby się winna, gdyby nie miała wdrukowanego przekonania „seks pozamałżeński to zdrada, a zdrada jest zła”, a np. wychowała się w kulturze, w której panuje poligamia, a kobiety w związkach małżeńskich mają innych partnerów seksualnych. Adam zaś nie zadręczałby się, gdyby wychował się w społeczeństwie, gdzie nad wszystko przedkłada się umiejętność błogiego nic-nie-robienia i doświadczania przyjemności życia.
Wina to pojęcie widmo. Podobnie jak racja. Istnieje dopiero, gdy funkcjonujemy w obrębie określonego systemu wartości. Aby można było ją ustalić, potrzebny jest arbiter, który rozsądzi sytuację. Takim arbitrem może być sąd, Bóg, rodzic, szef czy własne sumienie. Niezależnie od tego, co lub kto ustali „obiektywny” wyrok, warto pamiętać, że zawsze jest on względny.
Konstruktywne i niekonstruktywne poczucie winy
Poczucie winy nie jest wymysłem, który ma utrudnić nam życie. O ile potrafimy je odpowiednio wykorzystać. Może być konstruktywne i niekonstruktywne. Niekonstruktywne trwa, nie prowadząc do żadnej poprawy. Konstruktywne ma ograniczony czas trwania i jest bodźcem do rozwoju.
Samo w sobie pełnia szereg ważnych funkcji. Po pierwsze, na poziomie zbiorowym utrzymuje ład społeczny, porządkuje świat. Po drugie, ma za zadanie pomagać nam uczyć się na własnych błędach, zamiast powtarzać w kółko te same.
Czym jest poczucie winy? Ano informacją, że zrobiłeś coś, co teraz uznajesz za niesłuszne, czego teraz byś nie zrobił i czego żałujesz. Warto zauważyć, że występują tu dwie perspektywy czasowe: teraźniejszość i przeszłość.
Dwie perspektywy czasowe: kiedyś i teraz
Ciężko ci z tamtym sobą, który zachował się wbrew obecnie wyznawanym standardom? Teraz, mając więcej informacji i więcej doświadczenia oceniasz siebie z kiedyś, za to co zrobiłeś wtedy, nie mając tych informacji i doświadczeń. Gdybyś wtedy wiedział tyle, co wiesz teraz, prawdopodobnie zachowałbyś się inaczej, prawda? Większość z nas, zazwyczaj robi to, co w danym momencie uważa za najlepsze.
Dyskomfort towarzyszący poczuciu winy sprawia, że nie chcemy go za odczuwać i staramy się nie robić tego, o czym wiemy, że je wywoła. Z drugiej strony, długotrwałe znęcanie się nad dawnym sobą z perspektywy dzisiaj ma coś z okrucieństwa. To tak jak z bólem: jego funkcją jest zaalarmować nas o uszkodzeniu ciała wymagającym usunięcia. Przeciągający się w chroniczny ból staje się już tylko źródłem cierpienia.
Wnioski: co mogę zrobić dzisiaj albo w przyszłości?
Na czym polega potencjał poczucia winy? Na tym, że możesz się zastanowić, czy w jakiś sposób możesz naprawić to, co zrobiłeś, a jeśli tak, to w jaki sposób oraz wyciągnąć wnioski na przyszłość: jak następnym razem zachowam się, gdy przydarzy mi się taka sytuacja, czego nie zrobię, na co zwrócę uwagę? Przeszłości choćbyś bardzo chciał nie zmienisz. Dręczy cię poczucie winy, że gdy twoje dzieci były małe, nie poświęcałeś/aś im czasu, a teraz są już dorosłe? Nie cofniesz czasu, aby przeżyć to jeszcze raz inaczej, ale możesz zadbać nad waszymi obecnymi relacjami już jako dorosłych. W złości powiedziałeś coś przykrego bliskiej osobie – możesz przeprosić, wyjaśnić, nauczyć się sposobów panowania nad gniewem, by następnym razem zareagować inaczej. Osoby, którym zaszedłeś za skórę, nie chcą mieć z tobą kontaktu? Nie zmusisz ich do tego, ale w nowo nawiązywanych relacjach możesz wcielić w życie swoje nowe zasady i nowego siebie. Koniec końców, w poczuciu winy chodzi o to, by wprowadzać zmiany na lepsze: w sobie i świecie i by przestać je czuć.
ZDROWIE.GAZETA.PL
Fot.Shutterstock