09 lut Pedofilia!
Dla ofiar wykorzystanie seksualne jest ogromną traumą, którą w psychologii porównuje się do holokaustu. Jednym z najczęstszych pośród długoterminowych objawów jest depresja, zachowania autoagresywne, chroniczny lęk, a także… Nic dziwnego więc, że dzieci z tym doświadczeniem zyskują opinię trudnych i nieprzystosowanych, co wystawia je na ciągłą wiktymizację i naraża na kolejne urazy.
Przyczyny pedofilii
Wiele osób gdy słyszy o przypadkach molestowania seksualnego dzieci, natychmiast proponuje rozwiązania w stylu „kulki w łeb” albo kastracji. Dziwne jest jednak to, że zwolennicy tak radykalnych metod, którzy w pedofilach widzą potwory i dewiantów, jako pierwsi zdają się twierdzić, że mamy do czynienia z fałszywym oskarżeniem, gdy zostanie ono postawione ich znajomemu, przyjacielowi czy członkowi rodziny. Przecież osoby molestujące dzieci to zwyrodnialcy, bestie, a nie ich miły sąsiad, nauczyciel, ksiądz, wuj czy mąż. Nie wierzą oni nawet w wyznania samych przestępców, tym bardziej trudno im przyjąć do wiadomości świadectwo ofiary.
Pytanie — dlaczego mężczyźni i (dużo rzadziej) kobiety molestują dzieci? — jest jednym z trudniejszych, zarówno dla laików jak i psychologów. Na pytanie — co musi zrobić dziecko, żeby stało się dla ciebie atrakcyjne seksualnie? — większość z nas odpowiada — dorosnąć. Stosunki seksualne dorosłych z dziećmi powszechnie wydają się naganne i odrażające.
Na początku XX wieku próby wyjaśnienia tego zjawiska przez psychoanalityków i psychiatrów były chybione. Najczęściej winą za nie obarczano dzieci. Freud przekształcał relacje ofiar molestowanych seksualnie w „edypalne fantazje”. Karl Abraham w swoim artykule pod tytułem „Przeżywanie urazów na tle seksualnym jako forma aktywności seksualnej” stwierdził że „w dużej części dziecko pragnęło nieświadomie doznania urazu i musimy uznać to za pewną formę dziecięcej aktywności seksualnej” i argumentował że „u nich wszystkich można było zapobiec urazowi, uciec albo stawić opór zamiast oddać się uwiedzeniu”, całkowicie przy tym ignorując przewagę jaką dorosły ma nad dzieckiem. Inną zwolenniczką tego rodzaju koncepcji była psychiatra Lauretta Bender, która w 1837 r. napisała, że „dzieci czerpią fundamentalne zadowolenie z takiego związku” oraz że „zupełnie nie zasługują na tę szatę niewinności, którą zostały obdarowane przez moralistów i prawodawców”, jako dowód przedstawiając spostrzeżenie, że „dzieci są niezwykle urocze i atrakcyjne”, co sprawia, że „rzeczywistym uwodzicielem jest dziecko, a nie osoba dorosła”. W późniejszym czasie na potrzeby zracjonalizowania tych tez stworzono nawet pojęcie „współpracującej” ofiary. Niejaki John Gagnon scharakteryzował jako „współpracujące” 12% badanej przez niego populacji dzieci napadniętych przez zupełnie im nieznane osoby. Najchętniej obwiniane były ofiary kazirodztwa. Dr Irving Weiner napisał, że „brak jakichkolwiek skarg ze strony córek wskazuje, iż dziewczęta te nie były po prostu bezradnymi ofiarami potrzeb swoich ojców, ale czerpały z tego stosunku zadowolenie, jeśli nie były wręcz jego inicjatorkami”. Ten sam Irving Weiner twierdził jednocześnie, że „wiele córek pozostających w związkach kazirodczych skarżąc się, unika poczucia winy, zaprzeczając w ten sposób czerpaniu przyjemności z doznań seksualnych”.
W połowie XX wieku, aż do lat 80 tego typu poglądy zaczęły słabnąć, jednak na plan pierwszy w literaturze dotyczącej kazirodczego wykorzystania dzieci zaczął wysuwać się wątek obwiniania matki. Irwing Kaufman pisał na przykład, że „kazirodztwo jest reakcją dziecka na porzucenie przez matkę”. Najciekawsza była chyba interpretacja niejakiego Lilliana Gordona, który stwierdził, że „dziecko w ten sposób dopuszcza się zemsty na matce za preedypalne frustracje”. Yvonne Tormes opisując grupę bardzo brutalnych sprawców, którzy przypalali dzieci żelazkiem, odurzali lub zamykali matkę w szafie, by następnie wykorzystać seksualnie dziecko, stwierdziła, że „przyczyną tego maltretowania było niezapewnienie dziecku ochrony przez matkę”! Zastanawia, dlaczego w tych interpretacjach sprawca jest tak boleśnie ignorowany. Chciałoby się zapytać: a gdzie był ojciec?
W kontekście powyższych wyjaśnień kazirodztwa i pedofilii warto przytoczyć słowa z książki Marii Beisert pt.
„Kazirodztwo, rodzice w roli sprawców” (2008), która pisze:
„Zgodnie z wyjaśnieniem feministycznym kazirodztwo wywodzi się z prawa mężczyzny do bycia zaspokojonym niezależnie od sposobu i niezależnie od kosztów, którymi zostaną obciążone osoby o niższej pozycji w rodzinie. Wina i odpowiedzialność za patologię seksualną nie spada na mężczyznę, ponieważ nie gwałci on prawa, a jedynie realizuje swoje uprawnienia w specyficzny sposób, znajdując się w nietypowej sytuacji. Winę za sytuację ponosi kobieta, bo w społeczeństwie patriarchalnym jest osobą desygnowaną za ponoszenia odpowiedzialności za błędy innych. Jeśli ojciec wykorzystuje seksualnie dziecko, wina leży po stronie żony, która nie wywiązuje się należycie z przewidzianych dla niej zadań. […]
Kazirodztwo jest zachowaniem pojawiającym się w specjalnych okolicznościach, pozostając poza zasięgiem sprawstwa mężczyzny, niewynikającym jednak z mechanizmów patologicznych, ale z prawa do tego by być zaspokojonym i by, zwrotnie, móc zaspokajać potrzeby innych (materialne podstawy życia rodzinnego, status społeczny dla żony i dzieci, proces socjalizacji). Ostateczne źródło kazirodztwa tkwi (mimo obwiniania kobiety) poza jednostką, w systemach społecznych, które sankcjonują nierówność płci. […]
Wprowadzenie do życia społecznego patologii skutkuje jednak pewnymi »korzyściami« dla grup społecznych: pozwala zachować tożsamość we wrogim otoczeniu, porządek w chaosie, własność w warunkach zubożenia. Te powody sprawiają, że zyski społeczne przeważają nad kosztami. Wszystkie teorie podkreślają, że odpowiedzialność za pojawienie się patologii społecznej spoczywa na systemie, i to grupy społeczne wywierają na nią nacisk i zezwalają na przekroczenie tabu. Trudno więc oczekiwać by jednostka musiała zmieniać swoje postępowanie. […] Postulaty te dotyczą bardziej zmian polityki społecznej, czy ostatecznie działań w postaci tzw. interwencji sieciowej (obejmującej całe grupy) niż terapii indywidualnej. Nawet teorie reprezentujące najbardziej radykalne poglądy nie zwalniają jednak sprawcy od personalnej odpowiedzialności (prawnej) i od kary za pogwałcenie przyjętego porządku”.
W innych swoich opracowaniach na temat pedofilii i kazirodztwa (2011) Maria Beisert zwraca uwagę na dużą złożoność tego zaburzenia. Cechy temperamentu stanowią ważną biologiczną bazę, ale istotne są również uwarunkowania środowiskowe. Nie można zapominać, że rodzina, w której wychowuje się przyszły sprawca pozostaje pod przemożnym wpływem kontekstu socjokulturowego. Marshal i Barbaree wskazali np. że chodzi tu przede wszystkim o akceptację przemocy seksualnej w społeczeństwie, dominację mężczyzn i negatywny stosunek do kobiet — o czym była już mowa wyżej.
Twierdzą oni także, że mężczyźni dokonujący przestępstw seksualnych częściej niż inni, są narażeni w dzieciństwie na pewne charakterystyczne deficyty opieki rodzicielskiej. Bardzo wymagający, surowy ojciec, lub jego brak sprzyjają rozwojowi zaradności, sprawczości i asertywności chłopca, jednak niekorzystnie wpływają na rozwój jego empatii. Ponadto wrodzone deficyty współodczuwania mogą jeszcze nasilać ryzyko zaburzenia. Niekonsekwentna, nadopiekuńcza, lub w inny sposób dominująca matka, często w takim układzie pozbawiona wsparcia mężczyzny, budzi w dziecku lęk przed bliskością, więc niezaspokojona potrzeba bezpiecznej relacji narasta. Niska empatia, wysoka asertywność, zaradność i poczucie sprawczości oraz lęk przez bliskością z dorosłą kobietą, podnoszą ryzyko poszukiwania związków zależnościowych w miejsce równościowych. Osoby takie bezpieczniej czują się w kontaktach z dziećmi, które są bardziej ufne i akceptujące. Wczesna socjalizacja rodzinna dostarczyła sprawcom takiego wzorca intymnej relacji, który sprzyjał nawiązywaniu kontaktów seksualnych nie mających partnerskiego, równościowego charakteru — kontaktów zaburzonych co do treści i formy. Odpowiedź na pytanie dlaczego sprawcy, dysponując tym wzorcem, nie zwracali się ku dorosłym, nie sprawia trudności. Potrzebowali osoby, która nie budzi lęku, nie stawia nadmiernych wymagań i nie odrzuca mężczyzny. A takie cechy posiada dziecko lub ogólniej osoba niedorosła.
Z innych badań Kaziemierza Pospiszyla (2002), który zajmował się występowaniem narcystycznego zaburzenia osobowości wśród przestępców seksualnych wynika, że najwyższy wskaźnik narcyzmu uzyskali przestępcy skazani za molestowanie małoletnich. Pedofile okazali się najbardziej narcystyczną grupą badanych, zarówno w stosunku do innych przestępców seksualnych, jak i grupy kontrolnej. Narcyzm między innymi manifestuje się aroganckim przekonaniem, że jest się lepszym od innych, zasługuje się na szczególne względy i posiada specjalne prawa. Osoby narcystyczne — podobnie jak antyspołeczne — mają również obniżony poziom empatii.
W jednej z publikacji „Dziecko Krzywdzone” z 2007 r. niektórzy respondenci wskazywali na specyficzną kategorię sprawców: „Znani i cenieni muzycy, malarze, poeci. Takie określenie ról zawodowych wiąże się z tym, iż w opinii części badanych sprawcy rekrutują się przede wszystkim z elity społecznej, kulturalnej — są to osoby znane, szanowane i zamożne. Taki obraz sprawców mają osoby z niższym oraz średnim wykształceniem. Ta grupa podkreśla także zamożność i dobry status ekonomiczny sprawców, który jawi się jako niezwykle ważny element ułatwiający wykorzystywanie seksualne dzieci (zdobywanie treści zakazanych, tj. pornografię z udziałem dzieci, możliwość przekupywania dzieci prezentami). […] Badani podkreślali, że sprawcy potrafią zdobyć sympatię dzieci: znają psychologię dziecka, wiedzą, jak podejść dziecko, wiedzą, jak dziecku zaimponować: wiedzą czym dziecko może się zainteresować, jakie filmy lubić etc”. Ponadto badania Raymonda i wsp. dostarczają danych, z których wynika, że sprawcy molestujący dzieci — wbrew powszechnym opiniom na ten temat — stosunkowo rzadko wywodzą się z marginesu społecznego i tylko 7% spośród nich jest bezrobotnych a 71% ukończyło szkołę średnią lub wyższą.
Warto też dodać, że sprawcami czynów pedofilnych nie zawsze są osoby o dewiacyjnym schemacie pobudzenia. Niektórzy robią to, bo wydaje się to łatwe, a dzieci są bardziej ufne i naiwne. Czasem sprawcy z antyspołecznym rysem osobowości poszukują dodatkowych wrażeń i jest to ich kolejny seksualny „eksperyment”. Rzeczywistość bywa brutalna. Wiele przypadków molestowania seksualnego ma miejsce w domu rodzinnym, niekoniecznie — jak twierdzą niektórzy dziennikarze — w kościele, czy szkole. Sprawcami bywają najczęściej osoby znajome, dziadkowie, wujkowie i ojcowie — biologiczni lub przybrani. Zanim dojdzie do wykorzystania lub gwałtu, sprawca poświęca wiele czasu, by zbliżyć się do ofiary, nawiązać relację, uwieść, zdobyć zaufanie. Często ich ofiarami padają dzieci zaniedbane, samotne, potrzebujące uwagi i zainteresowania. Znanym motywem jest wmawianie choroby psychicznej matkom, lub córkom, które odważyły się ujawnić mroczną tajemnicę. Wówczas sprawca może dążyć do uzależnienia i ubezwłasnowolnienia zarówno matki jak i córki. Kto uwierzy słabej i maltretowanej psychicznie kobiecie uznanej za „wariatkę”? To powszechna strategia działania wśród przestępców seksualnych. Oni sami prezentują się otoczeniu, jako osoby nad wyraz zrównoważone i godne zaufania, o nieposzlakowanej opinii. Zdają sobie przecież sprawę, że czyny, których się dopuścili, są karalne.
Tabela 1. Artykuł 200 polskiego Kodeksu karnego
§ 1. Kto obcuje płciowo z małoletnim poniżej lat 15 lub dopuszcza się wobec
takiej osoby innej czynności seksualnej lub doprowadza ją do poddania się takim
czynnościom albo do ich wykonania, podlega karze pozbawienia wolności od
lat 2 do 12.
§ 2. Tej samej karze podlega, kto w celu zaspokojenia seksualnego prezentuje
małoletniemu poniżej lat 15 wykonanie czynności seksualnej.
Tabela 2. Kryteria rozpoznania pedofilii według klasyfikacji ICD-10
1. Spełnione są ogólne kryteria zaburzeń preferencji seksualnych (F65);
2. Utrwalona lub dominująca skłonność do aktywności seksualnej z dzieckiem
lub dziećmi w wieku przedpokwitaniowym;
3. Osoba ma przynajmniej 16 lat i jest przynajmniej 5 lat starsza niż dziecko lub
dzieci w kryterium 1.
Dla ofiar wykorzystanie seksualne jest ogromną traumą, którą w psychologii porównuje się do holokaustu. Jednym z najczęstszych pośród długoterminowych objawów jest depresja, zachowania autoagresywne, takie jak samookaleczanie się i próby samobójcze oraz chroniczny lęk. Bardzo często osoby z tym doświadczeniem mają zniekształcony obraz swojej fizjonomii, postrzegają siebie negatywnie, czują się nieatrakcyjnie, czasem opisując wręcz obrzydzenie do własnej osoby i swojego ciała. Jednym z licznych powikłań może być bulimia, anoreksja, patologiczne objadanie się. Występują także trudności z koncentracją i zaburzenia zachowania (kradzieże, ucieczki z domu, kompulsywne sięganie po używki). W skrajnych przypadkach może dojść do psychozy, patologicznej podejrzliwości, u mniejszych dzieci do wtórnego autyzmu. Nic dziwnego więc, że dzieci z tym doświadczeniem zyskują opinię trudnych i nieprzystosowanych, co wystawia je na ciągłą wiktymizację i naraża na kolejne urazy. Pomoc psychologiczna, wsparcie najbliższych, ochrona i okazanie zaufania są dla pokrzywdzonych niezwykle pomocne.
W tekście wykorzystano kadr z filmu pt. „Niebezpieczna metoda”
SPOKOJNEMYSLI.PL