Agnieszka Moroz | EMOCJE ZAWIESZONE W CIELE
16072
post-template-default,single,single-post,postid-16072,single-format-standard,ajax_fade,page_not_loaded,,qode-theme-ver-13.1.2,qode-theme-bridge,wpb-js-composer js-comp-ver-5.4.5,vc_responsive
 

EMOCJE ZAWIESZONE W CIELE

EMOCJE ZAWIESZONE W CIELE

Można by powiedzieć, że zawieszenie działa na zasadzie ‘stop klatki’. Kiedy coś nam zagraża, bez znaczenia psychicznie czy fizycznie, pierwszą reakcją jest znieruchomienie. Doznany stan ZAWIESZA SIĘ W NAS. Kiedy przeciążenie mija, ciało wraca do równowagi. Niestety nawracające sytuacje napięciowe będą utrwalały reakcję „zatrzymania”, za każdym razem pomniejszając zasób organizmu na powrót do równowagi. Siła powtórzenia, wytworzy chroniczną reakcję napięciową, która z czasem stanie się normą. To co kiedyś było reakcją stresową, dziś jest stanem spoczynkowym. Dopiero pojawiające się objawy pokazują nam, że coś jest nie tak.

Jak napięcia z dzieciństwa kształtują naszą sylwetkę? Systemy napięciowe organizmu można rozumieć i opisywać na różne sposoby. Typy zawieszenia emocji opisał i skategoryzował Alexander Lowen, światowej sławy psychiatra i psychoterapeuta, twórca analizy bioenergetycznej. Koncepcja ta tłumaczy, jak człowiek poradził sobie z doświadczeniami przeciążeniowymi, jakie ślady możemy odczytywać w jego ciele oraz, jak to przekłada się na funkcjonowanie psycho-fizyczne?

Czym jest ZAWIESZENIE?

Zawieszenie więc jest wielopłaszczyznową reakcją ciała, zmieniającą jego kształt i funkcjonowanie. Jest archeologicznym zapisem naszych doświadczeń. Z tą różnicą, że pozostaje żywe, aktywne, wpływające na tu i teraz. Co nie znaczy świadome! To bardzo ważne. W większości przypadków żyjemy „zawieszeni” nie wiedząc o tym. A kiedy już się dowiemy, kolejnym etapem jest poczuć zawieszenie. A kiedy go czujemy – rozpoznać, kiedy zwiększa aktywność. I oczywiście z czasem uczymy się je puszczać. Wybór zawieszeń jest niezależny od naszej woli! Jest sumą doświadczeń jakich doznajemy i zaproponowanych matryc reagowania na nie. Często nieuświadomionych, często wrośniętych w self i odczuwalnych jako własne (wrodzone) i niezmienne.

Zawieszenie manifestuje się w aspekcie fizycznym, ale reprezentuje KONFLIKT emocjonalny, gdzie równocześnie są obecne dwa przeciwstawne uczucia, blokujące się nawzajem. Te dwie ścierające się siły stanowią paliwo podtrzymujące zawieszenie. Dopóki konflikt emocjonalny nie zostanie uświadomiony i rozwiązany, zawieszenie będzie powracać tak, jak i sytuacja konfliktowa w życiu. Połączenie pracy nad reprezentacją w aspekcie fizycznym aspektu konfliktowego stanowi sedno Analizy Bioenergetycznej wg. Alexandra Lowena.

Rodzaje zawieszeń

• WIESZAK (mogę zależeć jeśli kontroluję) – Lęk przed: złamaniem; Siły ścierające: strach ponad złością; Energia: gotowa na starcie; Nieświadomy przekaz: „NIE BĘDĘ SIĘ BAĆ”
• STRYCZEK (mogę istnieć jeśli nie czuję)- Lęk przed: unicestwieniem; Siły ścierające: pofragmentowane; Energia: wycofana; Nieświadomy przekaz: „TO NIE JESTEM JA”
• KOLUMNA (mogę być wolny jeśli nie pragnę)- Lęk przed: nadużyciem; Siły ścierające: kontrola przeciw pragnieniom; Energia: przesunięta; Nieświadomy przekaz: „JESTEM PONAD TYM”
• HAK (mogę być blisko tracąc wolność) – Lęk przed: użyciem; Siły ścierające: autonomia kontra zadowalanie; Energia: wstrzymana; Nieświadomy przekaz: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”
• KRZYŻ (mogę przeżyć jeśli się poddam) – Lęk przed: opuszczeniem; Siły ścierające: cierpienie i uwikłanie; Energia: zapadnięta; Nieświadomy przekaz: „CZY KTOŚ MI POMOŻE?”

HAK: „Co mogę dla Ciebie zrobić”?
Wyobraźmy sobie sytuację, kiedy ktoś nas przekracza i czujemy narastającą złość, ale z lęku przed opuszczeniem zatrzymujemy złość, uśmiechamy się i dobrotliwie mówimy: „no dobrze, masz rację”. Czujemy jak wszystko w środku się w nas gotuje, krew podpływa do twarzy, mięśnie tężeją, zęby zaciskają się niczym imadła…. Jednocześnie wewnątrz towarzyszy nam potężny lęk: „kiedy wyrażę sprzeciw, zostanę ukarany i porzucony”. Lęk, który siłą chłodu stali, zatrzymuje żar złości. Więc uśmiechamy się pogodnie, godząc się powierzchownie z przegraną, a wewnętrznie czując potrzask: „nie ma dla mnie wyjścia”
Dylemat konfliktowy: „Kiedy wybiorę siebie, stracę ciebie. kiedy wybiorę ciebie, tracę siebie”
PUŁAPKA bycia dobrą i grzecznym…
Ta wysoko zorganizowana pułapka ma ściany zbudowane z gniewu, ale ich cementem jest lęk. Za każdym razem, gdy pojawia się złość na bycie użytym, równocześnie pojawia się lęk przed utratą bliskiej osoby. Lęk scala ściany, które rozsadza złość. Obie siły są równie mocne. Dochodzi do zwarcia i status quo. Złość zostaje wycofana z obwodów do środka w postaci naładowanej, skoncentrowanej energii, „zapieczonej” i tak właśnie powstaje jakość gniewu. Ukryty w środku, będzie przypominać o każdym przekroczeniu i w możliwych momentach całą „serdecznością” postawy bierno-agresywnej, będzie szukał ujścia dla swojego ładunku, domagając się wyrównania wobec ceny tracenia siebie: swojej wolności i autonomii na rzecz innych.
DYNAMIKA CIAŁA
To tak jakbyśmy wyobrazili sobie, ciągłą próbę zrobienia kroku do przodu. Wystawiam nogę i ją cofam, i jeszcze raz. Ale nie ma odpoczynku między fazami. Ciało staje się skompresowane. Patrząc mamy wrażenie, że osoba mogłaby być wyższa. Kark jest skrócony, głowa wysunięta do przodu w pozycji do ataku, ale zaprzecza temu wyraz twarzy: grzecznej dziewczynki czy dobrego chłopca. Górne plecy są naładowane, powstaje fizyczna półeczka przeciążeniowa, którą można dosłownie rozumieć jako magazyn powstrzymanej złości, skompresowanej do gniewu. Powstaje wrażenie jakby osoba trzymała w rękach wiadra z wodą.  Nogi podobnie jak ręce są masywne, uda często wyglądają jak u zawodnika podnoszącego ciężary. Pupa jest podwinięta i zaciśnięta. Patrząc mamy wrażenie podwiniętego ogona, to odpowiedź na lęk, ale też na skontrolowanie impulsów płynących z miednicy. Cała postaw woła: „DŹWIGAM ŚWIAT NA RAMIONACH I DOBRZE TO ROBIĘ”. Możemy przełożyć to na język konfliktowy: „ZNIOSĘ WSZYSTKO BYŚ ZOSTAŁ”
DZIECIŃSTWO.
Dziecko potrzebuje powiedzieć nie, zanim powie tak. Szanujmy „nie” naszych dzieci. Ich potrzebę spontaniczności i kreatywności w ekspresji. Opuszczanie nie jest dobre, ale przytłoczenie bliskością i nie pozostawienie dziecku przestrzeni na samo stanowienie jest równie trudnym doświadczeniem. Spętanie symbiozą, brak zgody na oddalanie się dziecka, czyni niewolnika w dorosłym życiu. I pamiętajmy zwieracze są gotowe do pracy, kiedy dziecko ma 2,5 roku. Nie zarządzajmy wydaleniem dziecka wcześniej. Za naszą iluzję władzy i wpływu płaci autonomia dziecka. No, a kupa to pierwszy akt WŁASNEJ kreatywności i rodzącego się poczucia sprawstwa- tak czuje maluch: „co ze mnie jest doskonałe”!

KOLUMNA: „Jestem ponad tym”

Schodząc z piedestału doskonałości… Kolumna (nazywana również piedestałem) jest zawieszeniem, które Lowen widział w kobietach. Badając wiele osób, porównując dynamiki i historie życia, dziś nie mam wątpliwości, że jakkolwiek rzadziej, kolumna dotyczy również mężczyzn. KTO MNIE TAM WSADZIŁ?!!! Można by powiedzieć, że ochotników nie brakuje, by uczynić dziecko w jakimś aspekcie wyjątkowym. Piedestał budowany jest zwykle dla /z jednej części dziecka podczas, gdy inna jest odrzucana. W kolumnie odrzucane jest to, co cielesne, czyli żywe, nieskontrolowane, w jakiś sposób zagrażające dorosłym lub przeszkadzające im. Często w otoczeniu będzie surowy, czyściutki, „święty” opiekun, gratyfikujący cichość, grzeczność i podległość, a piętnujący zabawę, swobodę, czy brudne kolana. Dziecko szybko uczy się, że „tam na dole” czekają go tylko kłopoty. Wzrasta z poczuciem, że „tam” jest coś z nim nie tak? Czyni obserwacje, że jego przyjemność doprowadza ojca do szału, a mama się obraża kiedy robi, ósemkę sikając…Tak czy inaczej dziecko ustawi się ponad kłopotliwym ciałem, czyniąc bezużyteczną, zastygłą kolumnę z tego, co na dole.
Jak rozpoznać? Głównym odcięciem w tym zawieszeniu jest talia: wąska, zaciśnięta, wyraźnie oddzielająca górę ciała od dołu. I tak górna część ciała jest zwykle mało rozwinięta (odpowiednio: dziewczęca lub chłopięca), drobna, obkurczona, wątła. Jakby ktoś zatrzymał czas we wczesnym wieku nastoletnim. Natomiast głowa dumnie trzyma się na karku, z lekko uniesioną brodą i twarzą opatrzoną gładkością i niewzruszeniem, emanując komunikatem: „panuję nad wszystkim”. Dolna część ciała jest zastygła bez przejawów żywotności. Możemy to zobaczyć na 2 sposoby: albo w postaci masywnych, ciężkich nóg, zwłaszcza ud, osadzonych często na nie adekwatnie szczupłych łydkach. Zwykle obrazu dopełniają rozbudowane biodra z nierównomiernym otłuszczeniem lub bardzo duża pupa, wyraźnie odstająca od reszty ciała. Można by powiedzieć, że ten obszar ciała będzie wołał nas jakimś rodzajem zagęszczenia czy zaskakującego zestawienia poszczególnych części ciała. Ale kolumna może być też reprezentowana w postaci bardzo szczupłych, patykowatych nóg, które niczym dwie szczapy są wbite w ziemie, a na nich sztywno osadzony jest tułów. Niezależnie od tego jaką formę obrało ciało, wrażenie jest to samo: „moje nogi nie są dla mnie” i nie są moje! Ludzie opisują odczucia z nóg jako: dwie ciężkie kłody albo ołowiane pale, których nie można oderwać od ziemi, którym nie można zaufać i naprawdę się na nich oprzeć.
Osoba z tym typem zawieszenia, często świadomie, przypisuje górze ciała sprawczość, doskonałość, atrakcyjność, przeżywając dół ciała jako zwierzęcy, nieczysty, kłopotliwy jednym słowem wymagający skontrolowania. I właśnie temu służy odcięcie w tali, które jak najlepsze sznurowanie gorsetowe, oddzielna górę ciała od dołu, chroniąc ego, no właśnie przed czym…?
HISTERIA CZY JEDNAK HISTORIA?
Stojąc na piedestale uwaga skupiona jest głównie na nogach, ale to wspaniały odwracacz uwagi od głównego zagrożenia jakim jest miednica. To właśnie od uczuć z niej płynących ma nas chronić odcięcie w tali. Typ zawieszenia, jakim jest kolumna, pokazuje głównie jak to, co impulsowe i cielesne było nie przyjęte, i kontrolowane. To jaka była odpowiedź otoczenia będzie determinować stosunek dziecka, a później dorosłego do Ja cielesnego. Jeśli jest ono przeżywane jako obrzydliwe czy wstrętne, albo zagrażające, albo kłopotliwe zostanie ono na wszelkie możliwe sposoby skontrolowane, wycofane z kontaktu i pozbawione czucia.
Proszę stanąć na prostych nogach. Zacisnąć uda i pośladki. Wciągnąć brzuch. Oddychać tylko do klatki. Co Państwo poczuli? Zwykle słyszę opisy: ciśnienie narastające w głowie, napieranie od środka ciała, tłocznię, która pompuje, ale nie znajduje ujścia. Pozostaje tylko wybuchnąć lub zemdleć, by doznać ulgi, by choć na chwilę przerwać mechanizm ładowania, bez możliwości adekwatnego rozładowania energii. Witamy w świecie kolumny, gdzie histeria stała się pomocnym rozwiązaniem konfliktu.
Miednica jest centrum energetycznym, niezależnie jak to magicznie brzmi: tam wydalamy, tam mamy orgazm, tam rodzimy. Bardzo wiele się dzieje w tym obszarze. Jeśli dodamy do tego aspekt psychiczny i działanie emocji, to można sobie wyobrazić jak ładunek trzymany w dole będzie szukał ujścia w górze. Zobaczymy intensywne płomienie objawowe w postaci: omdleń, krzyków, płaczu, guli w gardle, rumieńców, potów tzw.: histeria, która jest niczym innym niż próbą regulacji napięcia psychofizycznego. Gasząc, więc płomienie nie możemy zapominać o tlącym się żarze, który będzie szukał kolejnego momentu uwolnienia.
Po co schodzić z piedestału? Głównie dla lepszego dostępu do przyjemności, pozwoleniu sobie na niedoskonałość i doświadczenie namiętności. A ta jest bardzo cielesna:)!

STRYCZEK: „Opuścić ciało, by przetrwać”
Historia, jaką niesie stryczek, to historia bardzo wczesnego opuszczenia. Dziś wiemy już, że to nie tylko pierwsze miesiące życia dziecka, ale też ostatnie miesiące ciąży oraz, to jak dziecko przyszło na świat, może determinować powstanie tego zawieszenia.
Opuszczenie jest tu rozumiane nie tylko relacyjnie. Opuszczając brzuch matki, dziecko opuszcza swój bezpieczny, znany mikrokosmos, na rzecz chłodnego, obarczonego grawitacją świata. To przejście progowe, wejście w obce i stymulujące, gdzie ratunkiem są ciepłe, obecne i przyjmujące ramiona opiekunów. Niezmienne, miękkie, dostępne… kojące zagrożenia płynące z nowej rzeczywistości. A zagrażać może wszystko, co jest ponad możliwości przetworzenia przez niedojrzały układ nerwowy niemowlaka. Niemowlak nie może zostawać głodny czy pozostawiony sam sobie, to go nie sfrustruje, bo ten stan jeszcze się nie wykształcił. Na tym etapie niezaspokojone potrzeby, bardzo szybko stają się tsunami uczuciowym, zalewając dziecko lękiem przed unicestwieniem. Jak to się dzieje w ciele?
Jeśli nie jestem w stanie czegoś przeżywać, nie mogę też nad tym w żaden sposób panować, muszę się od tego oddzielić. To co płynie z ciała staje się wrogie, zalewające, bo nieposkromione i tak ciało dziecka staje się dla niego największym zagrożeniem, na które jedyną dostępną odpowiedzią jest rozszczepienie.
Pierwsza fragmentacja (segmentacja), zarazem najsilniejsza, to właśnie STRYCZEK, oddzielający Ego od Ja cielesnego. Dziecko zamieszkuje w głowie, w świecie fantazji i intelektu. Człowiek wycofuje się z tego, co jest źródłem cierpienia – w tym wypadku jest to ciało, które w swojej odpowiedzi czuciowej reprezentuje chłód (zwykle emocjonalny) otoczenia.
Naturalnym odruchem jest odsunięcie się od tego, co nas przestrasza czy zadaje nam ból. To jest właśnie reakcja głowy. Przesuwa się do boku w stosunku do pozostałej części ciała, stając się jakby zewnętrznym, niezależnym obserwatorem w stosunku do fizycznej reszty: „to nie jestem Ja”, „mnie tam nie ma”…. To pierwotne pęknięcie efektem domina, przeniesie się w dół fragmentując dalej całe ciało. Można by się zastanowić dlaczego ciepłe, miękkie ciało wytwarza napięcie typu „kruchy lód”. Dzieje się tak dlatego, że ciało w obronie przed zagrożeniem uruchamia całą sieć reakcji. Następuje spłycenie oddechu, co ogranicza ruchomość oraz procesy metaboliczne. W efekcie dziecko zamiera, utrzymanie tego stanu dłużej z powoduje zmrożenie ciała. Pęknięcia zapewniają oddzielenie części ciała od siebie, ograniczając możliwości kumulowania się ładunku uczuciowego oraz przekazywania go. Mięśnie się skracają, ciało sztywnieje dążąc do obkurczenia swojej powierzchni. I tak powstają kolejne pęknięcia. Ręce oddzielają się od tułowia. Zaciśnięte stawy separują kolejne części ciała. Oczy wycofują się w głąb czaszki lub czujnie krążą po otoczeniu. Nadchodzi zima, czas przetrwania. Moje ciało przestaje być moje. Chłód nie jest już moim chłodem, ból moim bólem, pragnienia są czymś nieznanym. Ja cielesne zostaje zmrożone i pofragmentowane. Rzeczywistość ciała zostaje skontrolowana i podporządkowana Ego, jego fantazjom, tworząc potężną ILUZJĘ: „jestem bezpieczny tylko w głowie, im mniej czuję, tym lepiej”.
Powstałe napięcie przesunie głowę lekko w bok, jakbyśmy z wyżyn umysłu z dystansem i niechęcią spoglądali na to brzydkie, fizyczne „coś” tam w oddali, na nizinach. Taka osoba często opisuje swoje ciało jako obce, utrudniające, zimne, sztywne, niepotrzebne. Zwykle o nie dba. Obsługuje je. Towarzyszące objawy somatyczne zmuszają do zwrócenia się w stronę ciała, ale zwykle wzmacnia to poczucie niechęci do Ja fizycznego, które zawodzi i jest kłopotliwe: „mi nic nie jest, to ono choruje”. Taki stan utrzymuje się zwykle do momentu wejścia w relację. Doświadczana bliskość, intymność i dotyk stają się niepokojące, zagrażające lub budzące bliżej nieokreśloną tęsknotę? Człowiek czuje się poskładany z miliona kawałeczków lodu, często nie pasujących do siebie, których tylko sztywne trzymanie zapobiegnie nieodwracalnemu rozpadowi. Życie skupione jest w głowie. Energia skumulowana w tułowiu, wycofana z obwodów tak, by zmniejszyć możliwość przyjmowania bodźców, ograniczając ich intensywność już na poziomie kontaktu. Stopy przyjmują kształt, jakby ziemia parzyła. Chcące się od niej oderwać palce są podkurczone, by zając jak najmniej miejsca. Oddech jest ledwo zauważalny. Kiedy mamy taką osobę w bliskiej relacji, żyjemy w poczuciu stałego dobijania się do niej. Czujemy się za ciepli, za dotykalscy, przekraczający bliskością. Z czasem mamy ochotę potrząsnąć nią: „hej, jesteś tam?”.
Żywotność jest zagrażająca przy tym zawieszeniu, ego będzie w wielkim niepokoju w kontakcie z głębszym oddechem, szybszym biciem serca, rozlewającym się ciepłem. Ambiwalencja jest naturalną reakcją na proces rozmrażania ciała. Rozmrozi się wszystko, również to co wyparte: przerażenie, rozpacz czy wściekłość, ale musi to dziać się powoli. Zasada ‘im wolniej, tym szybciej’ jest tu najlepszą wskazówką.

STRACH NA WRÓBLE (KRZYŻ): „Czy jest ktoś dla mnie?”. Być może część z Państwa doświadczyła momentu, kiedy patrząc w oczy drugiego człowieka, doznajemy przeszywającego ukłucia bólu. Przez tę mikro sekundę, kiedy dusza spotyka duszę, ogarnia nas rozpacz i beznadzieja osoby, z którą wymieniliśmy spojrzenie. Łzy napływają do oczu, zabiera oddech i z przestrachem otrząsamy się z tego stanu, uspakajając się, że to była tylko iluzja. Oczywiście zawsze możemy wszystko relatywizować, ale możemy też uznać siłę neuronów lustrzanych i gotowość serca do kontaktu z drugim człowiekiem wraz z tym co niesie w sobie. Możemy też pomyśleć, że być może spotkaliśmy właśnie kogoś z zawieszeniem „krzyż” zwanym inaczej „strach na wróble”.

Krzyż, czyli kiedy cierpienie odbiera zmysły. Dynamika tego zawieszenia łączy w sobie jakości: haka, wieszaka i oczywiście stryczka. Ból jest wpisany w proces życia. Na potrzeby tego opracowania rozróżniam ból jako intensywny stan przejściowy i cierpienie, jako skutek długofalowy, doznawanego bólu, często nasilony przez brak wystarczająco wspierającego Otoczenia. Kiedy np. przywołamy w pamięci pobieranie krwi, jest to nieprzyjemne uczucie, z chwilowym bólem ukłucia, które nie zostaje w nas na zbyt długo. Jeśli jednak wejdziemy w sytuację, kiedy osoba pobierająca, nie mogąc znaleźć naczynia wkuwa się po raz 3, 4, 5, siła naszej reakcji jest odruchowa. Wstrzymujemy oddech, napinamy mięśnie, odwracamy wzrok. Poziom naruszenia, jakie odczuwamy, wymaga od nas determinacji i siły woli byśmy pozwolili dalej na kontynuowanie. Niektórzy z nas zemdleją. Inni się zezłoszczą. Część ucieknie. Ale każdy z nas będzie próbował poradzić sobie szukając: „wyjścia z sytuacji”. I to właśnie możliwość WYBORU odciąża całą sytuację, czyniąc ją dyskomfortową, ale nie traumatyzującą.
PIERWSZY POZIOM: czynniki trwale naruszające ciało.
• Ciężka choroba fizyczna, kiedy intruzywność leczenia przekracza możliwość pomieszczenia. Jeśli myślimy o małym dziecku, to wszytko co będzie robione na ciele, będzie doświadczane jako robione „na mnie”. Dziecko nie umie się jeszcze racjonalnie oddzielić od ja cielesnego. Każdy ból, unieruchomienie, przytrzymanie może być przeżyte jako naruszające.
• Przemoc i nadużycia seksualne, uwikłane dodatkowo w poczucie zależności od sprawcy przy jednoczesnym braku osoby, do której można byłoby się zwrócić.
• Wypadki z utratą części ciała lub wypadnięciem funkcji, długotrwałe unieruchomienie, nadmierna ekspozycja w słabości.
Wymienione wyżej sytuacje są tylko przykładami, w jakich okolicznościach może powstać krzyż. Można by powiedzieć:
CIERPIENIE FIZYCZNE + UWIKŁANIE + OPUSZCZENIE = KRZYŻ
DRUGI POZIOM: utrata nadziei.
Ciało umęczone bólem jest wystarczającym powodem do oddzielenia się od niego. Każdy z nas ma doświadczenie, kiedy coś nam dokucza i poczucie ulgi, kiedy to mija. Gdy ciężko, przewlekle chorujemy, kiedy doznajemy traum, ulga nie następuje, albo następuje za rzadko w stosunku do odczuwanego bólu. Wraz z brakiem ulgi następuje powolne obumieranie nadziei. Wyjścia ewakuacyjne niebezpiecznie się oddalają, a poczucie wpływu (wyboru) zanika. Co więcej na jakimś poziomie konieczny jest stan pogodzenia się ze wszystkim, co nas spotyka, bo jeśli jest to leczenie, to dla naszego dobra. A jeśli jest to sytuacja z bliską nam osobą, równocześnie nadużywającą nas, to zwyczajnie z lęku przed odwetem i utratą. Ten ‘łyknięty konflikt’ zawiesza się w nas rozpościerając ramiona i przytwierdzając w środku stan cierpienia.
WEWNĘTRZNE UKRZYŻOWANIE.
Dochodzi więc do sytuacji, kiedy z jednej strony doświadczamy cierpienia, a z drugiej strony nie widzimy dla siebie ratunku. Można by powiedzieć, że wewnętrznie jesteśmy przybici do cierpienia, a każda próba sprzeciwu wobec sytuacji oznacza utratę życia lub utratę obiektu, co dla dziecka właściwie jest zbliżonym doświadczeniem. Zarówno leczenie, jak i opiekun są przeżywani jako sytuacja bez wyjścia, gdzie nie ma możliwości sprzeciwienia się. Doświadczana przemoc staje się uprawniona wewnątrz i nie można przeciw niej wystąpić. Narasta impuls do oddania doznanego cierpienia, który natychmiast jest jeszcze mocniej zatrzymywany w sobie, z lęku przed napływającymi morderczymi impulsami. To są graniczne doświadczenia, które nie bez powodu opisywane są jako: „utrata zmysłów”, czy „lęk przed szaleństwem”.
To jest system napięć, który pozwolił przetrwać i równocześnie to, co dziś nie pozwala puścić i żyć. Możemy mieć takie wrażenie jakby ciało miało osunąć się w dół. A jednocześnie czujemy, że w środku jest jakiś drąg, na którym to wszystko wisi: opadająca głowa, lekko pochylona w bok i oczy, które nadludzkim wysiłkiem będą patrzeć w górę wołając do otoczenia: „czy ktoś mi pomoże”, „ja już nie mogę, ratunku!”. Krzyż jest świetnym przykładem na to, jak różne, niezależne dynamiki zamknięte są w jednym systemie, jakby dany człowiek miał części z różnych osób. W tym zawieszeniu takich reprezentacji jest co najmniej kilka, co wskazuje na siłę i głębokość ścierających się konfliktów, a więc też intensywność cierpienia w życiu.
Kiedy rozpoznajemy w sobie tendencję do beznadziei, zapadania i gdy myśli o śmierci są i dają ulgę, krzyż wita do naszych drzwi. Zatroszczmy się wtedy o siebie szczególnie. Nie w samotności, zdecydowanie w towarzystwie, które nas wtedy uniesie. Choćby dosłownie.

WIESZAK: „Nie będę się bać!

Wieszak jest najczęściej spotykanym typem zawieszenia emocji, chętnie łączącym się w pary z innymi zawieszeniami. Wieszak jest odpowiedzią na zderzenie konfliktowe między uczuciami strachu, który każe zamierać i się wycofać, a złością, która pcha do obrony czy ataku. Te dwa przeciwstawne uczucia, „unieruchamiają” osobę, czyniąc ją bezsilną, a z czasem nieświadomą działających w niej sił. To właśnie tworzy stan zawieszenia, który manifestuje się w ciele, co nie znaczy, że jest uświadomiony. Jak przyjąć nie przyjęte?

STRACH – PIERWSZA SIŁA.
Kiedy dziecko jest przestraszone, wstrzymuje oddech i zamiera. Jego oczy rozszerzają się ze zdziwienia, a potem przerażenia. Napływa też fala smutku, bo boi się tego, kogo kocha. Gardło jest ściśnięte milczeniem. Lęk zabiera nogi. Cała aktywność ciała zostanie ‘podciągnięta do góry’, zgodnie z atawistyczną reakcją „zjeżania” wszystkiego co można. Nikt nie lubi się kogoś bać! Strach wywoła:
ZŁOŚĆ I SPRZECIW– DRUGA SIŁA.
Przestraszone oczy zostaną opatrzone gniewnym ściągnięciem brwi i czoła. Napływająca fala sprzeciwu, zacznie napierać na gardło i zostanie zatrzymana zatrzaskiem zaciśniętych żwaczy. Głowa wysunie się do przodu. Narastający ładunek złości ściągnie mięśnie rąk, podkurczając palce dłoni w stronę zaciśniętych pięści. Nogi będą napięte jak sprężyny, zabierając stopom pełny kontakt z ziemią. Gotowość!
STARCIE – Siły lęku i złości zaczną się ścierać. Zwykle strach „przed” jest większy niż złość „do”. Całe ciało zewrze się, by zatrzymać falę sprzeciwu znajdując się tym samym w imadle uczuć konfliktowych. Naturalnym jest, kiedy dziecko całym sobą protestuje. Gdy mamy już doświadczenie stłumionego sprzeciwu, kolejne próby narażałyby na jeszcze większy lęk: czy to przed stratą czy karą? Rozwiązaniem konfliktowym staje się zatem powstrzymywanie i zaprzeczanie uczuciom. I tak powstaje dorosły „lękiem podszyty” i w gniewie zatrzymany. To podszycie jest mocno obecne i równie mocno zaprzeczone. Ramiona i barki są uniesione do góry, głowa wysunięta do przodu, klatka niczym tarcza napięta, ustawiona wdechowo, mars na czole dopełnia informacji: „Nie będę się bać” i równocześnie „nawet nie próbuj”. Takie osoby deklarują, że boją się tylko w ekstremalnych sytuacjach, co stanowi nieświadome rozwiązanie konfliktowe. Przecież, jeśli nie ma się czego bać, nie ma się też na co złościć, a tym bardziej gniewać. W taki sposób oba uczucia zostają „pogodzone”.

wstępny moment rozpoznania czuciowego. Proponuję sprawdzić jak będzie kiedy 20 razy machniemy pięściami w dół, ze słowem „nie”! Być może pierwszy raz od lat poczujecie Państwo, że ręce ważą i poczujecie ten słodki ciężar ramion, które zaczęły podlegać grawitacji i spływać w dół. To właśnie zawieszenie puszcza.
__________

Gdy ktoś jest przestraszony, a nie czuje tego – jest w stanie zawieszenia.
Gdy ktoś się złości, a zaprzecza temu – jest w stanie zawieszenia.

PSYCHOLOGIAWYGLADU.PL

Czytaj cały artykuł